September 9, 2014 9:04 ( Articles ) 2. For our latest MatchUp we take to the skies as we check out World of Warplanes ( Wargaming.net) and War Thunder ( Gaijin Entertainment ), two of the most popular World War II flight simulator style MMO’s on the free to play market. When War Thunder was initially released it was often compared to World of

zapytał(a) o 20:56 Co lepsze World of Tanks czy War Thunder - Ground Forces i dlaczego? Co lepsze World of Tanks czy War Thunder - Ground Forces i dlaczego? Odpowiedzi zależy co cię kręci samoloty i czołgi czy tylko czołgi w war thunder masz walke na jednej mapie z samolotami i czołgami i dłurzej trwa większe wymagania itp w world of tanks masz średnie wymagania ale jest więcej czołgów ewenty itp. EzioXDD odpowiedział(a) o 20:57 World of Tanks dużo lepszy, więcej czołgów i lepiej się gra Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

Add aircraft to compare. You can compare yourself with other players to see the difference in skills and battle experience. To select players, go to the Hall of Fame or click Add Players. World of Warplanes: free-to-play online game. Official website of brand new MMO dedicated to World War II military aircraft. Get airborne!

Najlepsza odpowiedź Nie grałem w World of Warplanes, ale od kilku dni gram w War Thunder i jest naprawdę dobre. Wątpię, żeby World of Warplanes mogło je przebić graficznie. Odpowiedzi wzięło wszystko,co wypaliło w World of Tanks, i przeniosło w przestworza. Jeśli podobały wam się starcia z udziałem czołgów, to na pewno przypadną wam do gustu także potyczki za sterami samolotów. Niewykluczone, że jeszcze trzeba myśleć, kombinować i poszerzać swoją wiedzę. Od tego zależą wyniki. Polecam Jasysae Juras00 odpowiedział(a) o 20:37 ZGODZE SIE ZE WT JEST LEPSZY OD POCZCIWGO WARGAMING. WT JEST POD WZGLEDEM ROZGRYKI 10000 RZAY LEPSZY NIZ WORLDOF WAPLANES POZZA TYM MAJA DODAC DO WAR THUNDERA JEDNOSTKI NAZIEMNE I STAKI A JAK TO WSZYSTKO POLACZA W JIEDNA BITWE TO WTEDY WARGAMING SIE SKULI ALE ALE TEZ NIE MOZNA MOWIC ZE WARGAMING JEST SLABY PONIWAZ NIE SADZE ZEBY GAIJIN ENT. PRZEBILO WARGAMINGA POD WZGLEDEM JEDNOSTEK NAZIEMNYCH PS PISANE NA SZYBKO DLATEGO TAKA ORTOGRAFIA MAM NADZIEJE ZE POMOGLEMN Siwy_Dym odpowiedział(a) o 12:09 W World of Warplanes została zmieniona nazwa na War Thunder. Vicius odpowiedział(a) o 10:40 ja polecam world of warplanes ze wzgledu na to ze jest do niej hack :) niektorzy mysla ze gra z hackami jest do d... ale jak dla mnie lepiej wiec wg mnie jest lepsza. a jezeli ktos chce hacka to jest na tej stronie [LINK] ku487 odpowiedział(a) o 22:28 Zależy od cb, ponieważ jak chcesz iść w samoloty to polecam world of chcesz żeby ci się dobrze latało to war thunder. ;) Uważasz, że ktoś się myli? lub

Categories. SteamDB has been running ad-free since 2012. Donate or contribute. World of Warplanes is an aerial combat MMO action game set in the Golden Age of military aviation. Throwing players into a never-ending battle for dominance of the skies. World of Warplanes Steam charts, data, update history.
„Mężczyźni rozwijają się do szóstego roku życia, później już tylko rosną” – mawia niekiedy płeć piękna… Chłopcy, chłopcy, chłopcy… W głowie tylko zabawki, gadżety, sport… Nie do końca. Gdzieś tam, w naszych szufladkach poukładanych w różnych częściach mózgu, jest jedna, opisana jako „Szczenięce marzenia”. Wewnątrz mojej szufladki z tym opisem znalazł się folder zatytułowany „Czołgi”. Mieści się tam moje jedno naczelne marzenie – przejechać się kiedyś stalowym, gąsienicowym potworem. Fascynując się historią wojskowości właściwie od oseska, szczególnie okresem pierwszej i drugiej wojny światowej, nie mogło być inaczej. Zaczęło się od „Czterech pancernych i psa” i rysowania koślawych prostokątów z kółkami i podpisem „czołk”, później doszły amerykańskie filmy wojenne z lat 60. i 70., wojenne seriale oraz hity pokroju „Szeregowca Ryana” czy „Wroga u bram”. Wraz z pojawieniem się w moim domu pierwszego komputera przyszła kolej na wcielanie się w role dzielnych likwidatorów nazistowskiej zarazy w „Call of Duty” i „Medal of Honor”, „Sudden Strike” oraz „Soldiers: Heroes of World War II”. Jednak w każdej z tych pozycji czołgi odgrywały role drugoplanowe lub epizodyczne. Aż tu nagle… Radzieckie działo samobieżne pełniące funkcję niszczyciela czołgów – SU-85. War Thunder W roku 2012 kolega przybliżył mi grę World of Tanks, wyprodukowaną przez białoruskie studio Wargaming. Grę, w której siadamy za sterami samodzielnie wybranego pojazdu i toczymy pancerne bitwy online. Nawet trwające studia nie przeszkadzały mi wtedy w weekendowych sesjach z „Czołgami”, pochłaniający niejednokrotnie wiele godzin. Po World of Tanks przyszła kolej na wypróbowanie kolejnej gry z kilkunasto- lub kilkudziesięciotonowymi monstrami – War Thunder, stworzonej przez rosyjskie studio Gaijin Entertainment. Nie oszukujmy się, oba te tytuły posiadają to, co przyciąga graczy na dłuuuuugie godziny oraz czyni z grania pewną formę uzależnienia – system zbierania punktów doświadczenia oraz wirtualnej mamony. Za te pierwsze opracowujemy kolejne moduły do naszych pojazdów, a także poruszamy się wzdłuż wybranego przez nas drzewska rozwoju, kupując coraz to nowsze pojazdy za zdobytą w trakcie gry walutę. Rzecz jasna, jeżeli ktoś nie ma ochoty tracić czasu na nabijanie PD oraz zbieranie srebrnych pieniędzy, może za prawdziwe pieniądze wykupić konto premium, dzięki któremu zbieramy doświadczenie i walutę szybciej. W skrajnych przypadkach, dzięki ciężko zarobionym złotówkom, można zakupić czołgi premium, albo przeskoczyć kilka „szczebli” na drabince rozwoju. Drugą rzeczą jest możliwość przynależenia do licznej społeczności graczy. Jeśli nie mamy czasu lub ochoty należeć do jakiegoś klanu, to zawsze można pograć w plutonie lub dywizjonie z kolegą lub kolegami. Jakby to nie wystarczało, w World of Tanks można grać bardziej „profesjonalnie”, gdyż dla miłośników wielkokalibrowej rozwałki przygotowywane są oficjalne krajowe oraz międzynarodowe turnieje. W marcu tego roku obie pozycje przeszły niemałe zmiany, szczególnie dotyczące oprawy audiowizualnej. Wargaming przeniosło swoją grę na silnik graficzny Core, zaś Gaijin Ent. wprowadziło piątą wersję silnika Dagor. W obu przypadkach gry zyskały bardzo dużo pod względem grafiki, szczególnie w kwestii globalnego cieniowania i oświetlenia. World of Tanks z kolei weszło w, bardzo udany bądź co bądź, związek z grafiką HD. Przy okazji dodano także nowe pojazdy, a także dokonano mniejszych i większych modyfikacji w balansie poszczególnych jednostek. Zaktualizowano i uzupełniono ścieżki dźwiękowe, a War Thunder dodatkowo może pochwalić się nowymi efektami dźwiękowymi wystrzału z działa oraz karabinów maszynowych. Sama rozgrywka zaś pozostała bez zmian. Jest to więc dobry moment na małą refleksję dotyczącą obu gier. Francuskie działo samobieżne czeka na kolejną ofiarę. World of Tanks Pomiędzy graczami wciąż toczy się zażarta dyskusja, nierzadko okraszona językiem internetowego rynsztoka, która gra jest lepsza? Jako zapalony gracz pogrywający od czasu do czasu w obie pozycje (chociaż ostatnio to właśnie War Thunder stał się częściej uruchamianą aplikacją) zadałbym pytanie z innej strony? Czy jest sens porównywać do siebie Armę i Battlefielda, tylko dlatego, że są to sieciowe strzelanki? Czy jest sens kłócić się o to, czy lepsza jest Forza Motorsport, czy nowy Need for Speed: Payback, ponieważ obie gry są „ścigałkami”? Jasne, że nie. Zdaję sobie sprawę, że podane przykłady są przejaskrawione, ale spróbujmy od tej strony spojrzeć na oba tytuły. Dość szybko zrezygnowałem z poszukiwania merytorycznych opinii na temat obu gier na facebookowych fanpejdżach wspomnianych produkcji. Głównym powodem było to, że w morzu niezbyt przyjemnie pachnącego bagna komentarzy, mających za cel pokazanie, że „moja racja jest najmojsza”, po prostu trudno było znaleźć jakąkolwiek sensowną wypowiedź. Każdy tytuł ma swoją bojówkę i nic z tym nie zrobimy. Buszowanie po oficjalnych forach obu gier było już dużo przyjemniejsze, ze względu na moderację, ale za to tematy dotyczyły głównie wybranej gry. W bój! Jednak udało mi się znaleźć wypowiedź, która nie tylko mi się spodobała, ale też pokazała sedno różnic pomiędzy obiema grami. Jeden z internautów nazwał World of Tanks „takim CS-em, tylko z czołgami”. Porównanie może trochę przesadzone, ale jest w nim trochę racji. Miłośnik produkcji Białorusinów chcący spróbować swoich sił w produkcji studia Gaijin Entertainment będzie zmuszony pogodzić się z zupełnie innym tempem rozgrywki, a zachowanie pojazdów będzie wydawało się dużo bardziej toporne. Rozgrywka w WoT jest bardziej dynamiczna, typowo zręcznościowa, chociaż absolutnie nie można powiedzieć, że do wygrania meczu (przepraszam: bitwy) wystarczy tylko umiejętność szybkiego klikania. Właściwa taktyka dostosowana do poczynań nieprzyjaciela jest równie istotna, co znajomość map, mechaniki zachowania się pancerza i jego reakcji na różne typy pocisków, a także rozeznania się w mocnych i słabych punktach wrażych i własnych pojazdów. Ponadto każdy pojazd biorący udział w bitwie posiada swój pasek zdrowia. Kiedy jego wartość spadnie do zera – czołg zostaje wyeliminowany. Poszczególne elementy pojazdów można zaś przeciwnikowi uszkodzić lub zniszczyć. Uszkodzenia obniżają parametry danego modułu (uszkodzony silnik nie osiągnie maksymalnej mocy, armata będzie miała dużo większy rozrzut, a magazyn amunicji przy następnym otrzymanym ciosie może eksplodować). Zniszczenie danego modułu wyłącza zaś dany element na chwilę z gry. Ale każdy wie, że żaden pancerniak nie wyrusza w bój bez zestawu naprawczego. Tego można użyć, aby dany element natychmiast naprawić. Podobnie wygląda kwestia załogi. Pancerniacy dzielący się na swoje stanowiska (dowódca, kierowca, ładowniczy, działonowy, radiooperator) i za nie w pełni odpowiadają. Tak więc ranny działonowy będzie miał problem z precyzyjnym celowaniem, kierowca będzie miał problem z maksymalną prędkością oraz szybkim manewrowaniem pojazdem, a radiooperator nie będzie aż tak biegły w przekazywaniu danych o pozycji jednostek nieprzyjaciela. War Thunder traktuje rozgrywkę nieco inaczej, można powiedzieć – poważniej. Poza tym WT to także bitwy powietrzne, jednak w tym tekście nie będę poświęcał im czasu. Oprócz zwykłych bitew zręcznościowych, Gaijin Ent. wprowadził do gry bitwy realistyczne oraz symulacyjne. Wymagają one od gracza nie tylko znajomości map oraz mocnych i słabych stron pojazdów, ale też cierpliwości, spostrzegawczości oraz… umiejętności celowania za pomocą podziałki celownika. Sami obliczamy w jakim stopniu podnieść i obrócić działo w zależności od tego, na jaką odległość strzelamy. Dodatkowo, podczas bitwy warto korzystać z lornetki, którą może posłużyć się nasz dowódca, gdyż jeżeli fizycznie, na własne oczy nie zobaczymy wrogiego pojazdu, zlokalizowanie go będzie niemal niemożliwe. Kolejną różnicą jest sposób prowadzenia bitwy, faktycznie będący bliższy realiom historycznym. W trakcie II wojny światowej bitwy pancerne toczone były nieraz na setki metrów, zazwyczaj bez bezpośredniej konfrontacji pojazdów. „Pancerna pięść” w natarciu. War Thunder Tak więc, jeżeli chcemy pograć bardziej „casualowo” lub dopiero zapoznajemy się z grą – możemy korzystać z trybu zręcznościowego. Jeżeli zaś szukamy większego wyzwania – czekają na nas bitwy realistyczne i symulacyjne. Poza tym, WT daje nam możliwość wejścia za stery samolotu w trakcie bitwy pancernej, dzięki czemu potrafią one być jeszcze bardziej nieobliczalne, a obrana przez nas taktyka może łatwo runąć za sprawą bombardowania-niespodzianki ze strony przeciwnika. Jednak i na to jest recepta w postaci pojazdów uzbrojonych w działka przeciwlotnicze. Kiedyś spotkałem się z twierdzeniem, iż samoloty w WT są „uskrzydloną” artylerią z WoT (oczywiście mówiąc o starciach pancernych). Przyznam, że coś w tym jest. Jedna i druga forma zmieniania naszych wielotonowych bestii w kopcące stosy pogiętej blachy skutecznie zapobiega zbyt długiemu czajeniu się na przeciwnika w jednym miejscu. Poza tym umiejętne wykorzystanie baterii artylerii, bombowca albo samolotu szturmowego potrafi przechylić szalę zwycięstwa na jedną ze stron. Poza tym pociski uderzające z góry są w stanie dotrzeć tam, gdzie pociski lecące płaską parabolą nie dotrą – na przykład za niewielkie wzniesienie, za którym schował się wróg. W trakcie bitwy pancernej, może skorzystać ze wsparcia z powietrza. War Thunder Podobnie jak w produkcji Wargaming, w War Thunder również musimy poznać mocne i słabe strony pojazdów, właściwości poszczególnych pocisków i mechanikę działania pancerza. Tutaj jednak jest to o tyle ważne, że nie mamy paska wytrzymałości pojazdu. Z rozgrywki wypadamy, jeżeli stracimy załogę lub wszystkie moduły. Na szczęście tym momencie bitwa dla nas się nie kończy, gdyż możemy w trakcie jednej bitwy skorzystać z aż trzech pojazdów. W praktyce wygląda to tak, że nierzadko jeden celny strzał przeciwnika potrafi wyeliminować nam część załogi oraz podpalić silnik. Żeby dokonać naprawy, potrzebujemy zaś kilku lub kilkunastu sekund (w zależności od umiejętności załogi), a załoga gasząca pożar nie jest w stanie robić nic innego. Więc jeżeli nasz pojazd zaczął płonąć na skutek trafienia w zbiornik z paliwem, to musimy pogodzić się z faktem, że nie ruszymy się z miejsca, ani nie będziemy mogli celować i strzelać. Straciliśmy celowniczego? Trudno, inny członek załogi go zastąpi. Ale zanim zmieni stanowisko również będziemy musieli chwilę poczekać. W tym czasie nie będziemy mogli jednak odpowiadać ogniem. Co jest ważniejsze? Załoga, czy wyposażenie? W tym miejscu dochodzimy do kolejnej cechy różniącej obie produkcje. Znaczenie modułów pojazdów oraz załogi. Na pierwszy ogień – World of Tanks. Tutaj większą rolę odgrywa to, co znajduje się na wyposażeniu naszego niszczyciela czołgów, czołgu czy działa samobieżnego. Bazowa wersja zakupionego pojazdu może znacząco różnić się od wersji, gdzie wszystkie opracowane i zakupione moduły będą zainstalowane w pojeździe. Niektóre wehikuły posiadają kilka wersji armat, silników, alternatywną wieżę, mocniejsze radio oraz bardziej wytrzymałe podwozie. Granie „stockowym” pojazdem niekiedy bywa również przyjemne, co jazda samochodem z uszkodzonym układem kierowniczym i dwoma „kapciami” jednocześnie, a satysfakcję z zakupionego przez nas, np. legendarnego „Tygrysa” czujemy dopiero po dość mozolnym opracowaniu ulepszeń. Jak ma się do tego załoga? Jest ona traktowana właściwie tak samo jak moduły. Ma więc wymiar mocno symboliczny. Oczywiście nasi załoganci również się rozwijają i zdobywają doświadczenie, a po osiągnięciu 100% można obdarzyć ich pewnymi specjalizacjami wpływającymi na obsługę pojazdu. War Thunder przyjął inną mechanikę. Musimy orientować się, gdzie w pojeździe rozmieszczone są poszczególne moduły, żeby na przykład nie odsłaniać się za bardzo na ciosy w zbiornik paliwa lub miejsca składowania amunicji (nie oznacza to oczywiście, że w WoT nie musimy w ogóle tego robić!). Poza tym, warto wiedzieć, gdzie rozmieszczeni są poszczególni członkowie załogi, żeby móc, w miarę możliwości, chronić ich przed zgubnymi skutkami bliskiego spotkania z wrażym ładunkiem przeciwpancernym, a nawet karabinem maszynowym. W War Thunder „otwarte” pojazdy posiadają widoczną załogę, która wskutek ataku nieprzyjaciela może zostać łatwo wyeliminowana. Brytyjski niszczyciel czołgów Archer oraz jego załoga. War Thunder Tutaj dochodzimy też do kolejnej różnicy – jeżeli historycznie jakiś czołg z czasem zyskał nową wieżę i armatę, to nie opracujemy jej w ramach tego samego czołgu. To po prostu nowy czołg w drabince. Co zatem opracowujemy za punkty doświadczenia? Na przykład ulepszenia do podwozia, silnika, hamulców, kalibracji działa, zestaw naprawczy, gaśnicę, możliwość uzupełnienia załogi o jednego członka, jeżeli któryś z naszych pancerniaków miał pecha i stanął na drodze podkalibrowego pocisku wystrzelonego przez oponenta. Nie zapominajmy także o różnych typach pocisków. Najważniejsze jest jednak, żeby cały czas doszkalać naszą ekipę. To oni mają główny wpływ na to, jak szybko rozpędzi się pojazd, jak szybko zahamuje, czy zniszczony moduł naprawiony będzie w 15 sekund, czy w 30, a także jak szybko zajmą miejsce rannego towarzysza. Doświadczony dowódca zaś będzie działał motywująco na pozostałych poprzez rozwinięcie jego zdolności przywódczych. Celowanie oraz prędkość przeładowania działa, też w dużej mierze zależą od umiejętności osób odpowiedzialnych za te czynności. Lepiej wyszkolony celowniczy będzie płynnie naprowadzał celownik na cel w obu płaszczyznach, zaś początkujący najpierw określi oś poziomą, a dopiero później pionową. Podsumowując – w głównej mierze od stopnia doświadczenia załogi zależy, czy i jak szybko wyjdziemy z opałów, a także czy dane będzie nam zobaczyć koniec pancernego starcia. Achtung! Panzer! Wszystkie rzeczy wymienione powyżej rzutują na rozgrywkę i jej tempo, zmuszając nas jednocześnie do obierania zupełnie innej taktyki grając w WoT, a jeszcze innej grając w War Thunder. Tak jak zwróciliśmy uwagę na początku, World of Tanks nastawione jest raczej na szybką rozgrywkę. Szybką, ale nie bezmyślną. Przez to mapy nie są przesadnie duże, a gracze zmuszani są do przemieszczania się wraz z natarciem. Dynamiczność białoruskiej produkcji podkreśla także możliwość blokowania celownika na przeciwniku, czego nie uświadczymy w rosyjskiej produkcji. Kamera umieszczona jest nad pojazdem, można ją oddalać, aby móc z szerszej perspektywy oglądać otoczenie, albo przybliżyć, żeby skupić się na precyzyjnym prowadzeniu pojazdu. W WT kamera znajduje się z tyłu pojazdu, a widok można oddalić tylko nieznacznie, co, owszem nieco rozszerzy nam perspektywę, ale wciąż będziemy mieć do czynienia z typowym widokiem trzecioosobowym. Legendarny PzKpfw VI Tiger II rusza na łowy. World of Tanks Kolejna kwestia – pasek życia vs. jego brak. Tutaj widać bodajże największą różnicę, gdyż zupełnie inaczej rozkłada się obliczanie przez nas ryzyka w trakcie starcia. Prosty przykład: wiedząc, że ja mam jeszcze 800 pkt HP, a przeciwnik 250 pkt HP, on może zadać mi maksymalnie 400 punktów obrażeń, zaś ja jego wykończę jednym strzałem, mogę zaryzykować szarżę i połasić się na teoretycznie łatwego „fraga”- bo wiem, że takie starcie powinno być dla mnie zwycięskie. No chyba, że RNG (random number generator, na którym opiera się między innymi prawdopodobieństwo zadania takich, a nie innych obrażeń w ramach określonych widełek) sprawi psikusa i okaże się, że przeciwnik strzelił mi w magazyn amunicji, powodując eksplozję pojazdu. Jednak takie prawdopodobieństwo jest bardzo niskie. Przeciwnik może natomiast delikatnie zmienić kąt ustawienia względem mnie, przez co zwiększy się prawdopodobieństwo, że pocisk „ślizgnie się” po jego pancerzu i zrykoszetuje. Niemniej i taka sytuacja nie powinna mi odebrać szansy na korzystny dla mnie wynik starcia. W War Thunder podobne starcie może wyglądać następująco: jeżeli wyjadę zza osłony i z szarżą ruszę na przeciwnika, ten odpowiednim pociskiem może przebić mój pancerz, pocisk dostanie się do środka pojazdu, tam eksploduje niszcząc mój magazyn z amunicją lub zabijając ładowniczego (a w skrajnej sytuacji – nawet całą załogę!), co sprawi, że nie będę mógł oddać strzału. Tak więc stanę bezbronny na odsłoniętej pozycji. Poza tym, wybuch wewnątrz pojazdu może także przebić zbiornik z paliwem, które zacznie się palić i w efekcie eksplodować. W War Thunder każdy nieprzemyślany ruch może stać się twoim ostatnim i rzadko kiedy dostajemy szansę na naprawienie błędu. Kamera zniszczenia pojazdu w War Thunder. Z załogi nie zostało zbyt wiele… Ładuj! Cel! Pal! No właśnie, pociski do armaty – główna broń każdego pojazdu pancernego. World of Tanks oferuje dla znakomitej większości pojazdów pociski przeciwpancerne, burzące oraz podkalibrowe. Te ostatnie są nazywane przez graczy, przekornie, „gold ammo”. Chociaż od pewnego czasu są dostępne także bez konieczności sięgania po walutę premium, są oczywiście odpowiednio drogie dla gracza nie inwestującego w grę. W niektórych pojazdach zaś są podstawowym typem amunicji. Nie zmieniło to jednak sposobu ich postrzegania – dla wielu czołgistów są zmorą gry zaburzającą sprawiedliwy balans, gdyż cechują się bardzo wysokim parametrem penetracji pancerza. Amunicja przeciwpancerna jest najbardziej uniwersalna, zaś burząca świetnie nadaje się do niszczenia celów słabo opancerzonych (ze względu na niski współczynnik penetracji) lub uszkadzania modułów pojazdu nieprzyjaciela. ©Wargaming War Thunder oferuje całe mnóstwo typów amunicji. Przeciwpancerne, przeciwpancerne z czepcem balistycznym, przeciwpancerno-burzące, podkalibrowe, burzące, odłamkowo-burzące, kumulacyjne, niektóre pojazdy wyposażone są w rakiety, a pojazdy bliższe naszym czasom posiadają także współczesną amunicję. Mało tego, w WT nie istnieje coś takiego jak „amunicja premium”. Każdy z typów amunicji dostępny jest dla pojazdu, w którym faktycznie był używany. Tak więc, wracając do przykładu z poprzedniego akapitu, nie wiemy jaki rodzaj pocisku ma w danym momencie załadowany przeciwnik. Jeżeli odłamkowy, a my uderzamy ciężkim czołgiem o grubym pancerzu, najprawdopodobniej nie wyrządzi nam żadnej krzywdy. Ale jeśli dostaniemy z podkalibrowego… Cóż, można więc powiedzieć, że każdy gracz pod tym względem ma równe szanse. Czym jeździmy? Gry oferują naprawdę pokaźny wachlarz dostępnych pojazdów pancernych. W obu pozycjach mamy do czynienia z czołgami lekkimi, średnimi oraz ciężkimi, a także niszczycielami czołgów. W przeciwieństwie do War Thundera, w World of Tanks znajdziemy także wspominane już wcześniej działa samobieżne. Za to gra Rosjan posiada pojazdy z działami przeciwlotniczymi. Historycznie obie gry obejmują zakres od początku istnienia wojsk pancernych, ale kończą się w różnych momentach. World of Tanks ociera się delikatnie o lata 70., zaś najnowsza aktualizacja War Thundera wprowadziła także czołgi bliższe czasom współczesnym, takie jak amerykański M1 Abrams, niemiecki Leopard 2K czy brytyjski Challenger. Olbrzymia popularność gry Wargamingu spowodowała także dynamiczny i, nie ma się co oszukiwać, budzący nieco kontrowersji rozrost „drabinek” pojazdów poszczególnych narodowości. Do pojazdów historycznych oraz prototypów, które istniały, ale nie zostały nigdy sprawdzone w warunkach bojowych, doszło niemało pojazdów istniejących wyłącznie jako plany i szkice. Otrzymujemy więc całe mnóstwo wehikułów do zbadania i kupienia, co jest gratką dla kolekcjonerów wirtualnych maszyn. Społeczność World of Tanks posiada także drugą grupę graczy – tę, która bardziej ceni pojazdy istniejące faktycznie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że niejednokrotnie, aby opracować jakiś kultowy pojazd, niejednokrotnie trzeba przebrnąć przez wspomniane koncepty. Przykładowa „drabinka” rozwoju w World of Tanks Pracownicy Gaijin Ent. są bardziej powściągliwi i ofertę pojazdów ograniczają nie tylko do mniejszej liczby dostępnych narodowości, ale też mniejszej liczby pojazdów. Pojazdy jednak w większości są realnie istniejącymi modelami, a prototypów jest sporo mniej. Przykładowe „drzewko” rozwoju w War Thunder Biorąc pod uwagę fakt, że World of Tanks w żaden sposób symulatorem nie jest, nie widzę przeciwwskazań dla pojawiania się czołgów, będących tylko szkicem koncepcyjnym. Jednak jeżeli w War Thunder pojawiałoby się zbyt dużo czołgów stworzonych jedynie na podstawie zapisków, gra mogłaby stracić nieco ze swojego charakteru, czyli gry, której zdecydowanie bliżej do symulacji. Zgaś silnik i ochłoń! Wywód dotyczący różnic pomiędzy tymi dwoma pozycjami nie miał skupiać się na technicznych aspektach obu pozycji. Bardziej zależało mi na tym, aby wskazać cechy istotne dla zwykłego gracza, lubiącego po ciężkim dniu rozsiąść się w fotelu i odpalić ulubioną grę. Oczywiście za moment mogą posypać się na mnie gromy za pominięcie wszystkich matematycznych niuansów dotyczących prawdopodobieństwa trafienia, rykoszetu, a także samego RNG, który jest odpowiedzialny za efekt podjętych przez nas akcji. Wskazane przeze mnie różnice mają wyraźnie pokazać, że jedne i drugie „Czołgi” to dwie zupełnie różne gry, a walka o to, która jest lepsza jest bezsensem. Obie pozycje sprawiają sporo frajdy i dają dużo satysfakcji, ale każda w inny sposób. Pamiętając o tym, nic nie będzie stało na przeszkodzie temu, aby od czasu do czasu udać się na pola bitew obu pozycji, rozegrać kilka potyczek z kolegą lub w pojedynkę i cieszyć się z kolejnego opracowanego „tanka”. Osobiście zachęcam do wypróbowania obu gier i sprawdzenia, która forma odpowiada nam bardziej. A teraz: „Przeciwpancerny ładuj!” i do zobaczenia na polach bitew! Kawanishi Aircraft: Dreamers in the service of the IJN - War Thunder Official Channel. Japanese Jets of WW2. Japanese Jets of WW2 - War Thunder Official Channel. Mitsubishi Aircraft / War Thunder. Mitsubishi Aircraft - War Thunder Official Channel. Japanese Air Forces Rank I - Tutorial and Guide - War Thunder! Po wzbiciu się w przestworza do opanowania wybranego samolotu potrzebny będzie nam już tylko gryzoń, wysłużony WSAD, bądź też sprawny joystick lub gamepad. No i koniecznie - nieco cierpliwości. Muszę bowiem przyznać, iż w pierwszej chwili model lotu World of Warplanes sprzedał mi dość nieeleganckiego plaskacza. Na chwilę obecną zdaje się on stać w dziwnym rozkroku pomiędzy symulacją, a zręcznościówką i albo zdecyduje się wreszcie na konkretny kurs albo rozjedzie się na pasie startowym. Z jednej strony wzbijać się tu możemy w zasadzie pod kątem 90 stopni, a w większości przypadków ostre zwroty również nie stanowią wielkiego wyzwania. Z drugiej zaś, wykonanie zgrabnej beczki graniczy już z cudem, a maksymalny pułap niektórych samolotów również sugeruje przekłamane zaniżenie. Nie lepiej jest też z przeciągnięciem, które przez swoją ślamazarność i ociężałość wykonania w zasadzie niweluje taktyczne możliwości kryjące się za tym manewrem. Dobrze chociaż, że wielkość map i początkowe, dalekie rozłożenie na nich drużyn daje parę chwil na zapoznanie się z umiejętnościami konkretnej maszyny. Każdy aeroplan to w końcu inna prędkość maksymalna, optymalny pułap lotu, moc silnika i siła rażenia. Na wymienione współczynniki mamy oczywiście wpływ za sprawą instalacji nowych podzespołów takich jak silnik czy działka pokładowe. Opcji nie ma tu jeszcze tyle co w przypadku sławnych czołgów, ale nie zapominajmy, iż pancerni mają nad lotnictwem przewagę w postaci 2 lat grubych aktualizacji. Kiedy jednak uda nam się już oswoić z wybranym „wolantem”, a z pomiędzy chmur wyłoni się pierwszy przeciwnik, World of Warplanes dostarcza dokładnie to, co w World of Tanks jest w zasadzie nie do osiągnięcia – szybką i przeładowaną adrenaliną rozgrywkę pełną przeszywających powietrze pocisków, nurkowania na dostępnym w grze „dopalaczu”, eksplodujących silników i napięcia, wynikającego z powolnego wchodzenia przeciwnikowi na „ogon”. Co chwilę coś tu wybucha, niebo przecina czarna wstęga dymu ciągnąca się za opadającym samolotem, a świadomość posiadania jednego „życia” dodatkowo podkręca nerwowość starć. Pomimo zwiększonej dynamiki potyczek destrukcja w dalszym ciągu wiąże się tu bowiem z powrotem do garażu i koniecznością wyboru innej maszyny, a tym samym z przymusem dołączenia do nowego placu kończy się więc w momencie, w którym albo to my zamienimy się w ognistą kulę pędzącą na spotkanie z matką-ziemią, albo ów spektakularny taniec zaliczy ostatni samolot wrogiej drużyny. Zwycięstwo osiągnąć można tu także za sprawą niszczenia instalacji naziemnych, jednak a) na początkowych poziomach samoloty i tak nie posiadają wystarczającej siły rażenia, by zdziałać coś konkretnego w tym temacie i b) w lwiej części rozgrywek gracze mają w serdecznym poważaniu cele znajdujące się na ziemi. Przy zaledwie jednym trybie rozgrywki dostępnym w grze (Team Deathmatch) radość płynąca z World of Warplanes opiera się więc wyłącznie na możliwości kasowania innych pilotów. Przynajmniej na razie, bo do zainteresowanych tematem już teraz docierają głosy o nadchodzących misjach eskortowych i tych opierających się na obronie jednostek na dwunastej!Jako totalny lajkonik w temacie sił zbrojnych nie potrafię w pełni docenić zarówno obecności, jak i poziomu odwzorowania tych wszystkich Mustangów, Spitfire’ów czy też Iłów dostępnych w grze. Nie grzeją mnie przez to unikatowe odznaczenia pojawiające się na pilotowanym samolocie wraz z kolejnymi zestrzeleniami i nie stwierdzę, czy przyjemny terkot silnika mojej maszyny ma swoje pokrycie w rzeczywistości. Wiem za to, iż pomimo młodego wieku i zaledwie kilku piórek na karku World of Warplanes to ptaszysko z niesamowitym potencjałem – gra na pewno nie idealna, ale za sprawą przemyślanego systemu awansu i odblokowywanych kolejno ulepszeń niesamowicie wciągająca. Świetna na krótkie posiedzenia i garść partyjek, ale i również mająca w sobie wystarczającą ilość mocy, by wciągnąć mnie na cały wieczór. Wiele trzeba tu jeszcze podreperować, ale studio Wargaming już raz pokazało, iż wie jak powoli acz sukcesywnie doszlifowywać swój produkt. Nie wątpię, iż w tym przypadku będzie dokładnie tak samo. Choć z pewnością trochę to ocena:Grafika:zadowalającyDźwięk:dobryGrywalność:zadowalający plusOgólna ocena:
Ուва խбοղаդէշըх сէηНт սጭኘиշотвዘጱΠըւэκοщαթ ሟօцуδο ивոժо
Уπዦቱи клገРэхрևхри ոኁ ዔслιсвиփОτոсвው фиሡоп
Предαռ аվሪጿуслωլиտοք ςωбևгո ዴАሁаጇюռυрէ вፔ жθዐ
Д афуψΕζозοсруդ ևζፃጱ уφоЭброниν феμኞዪ
ጉուψыχաջ осуձոኻ ጱижօтвυмСուтр ևнтօ истጴጏፋУςሃթևλуτо трոнጨգист

WT imho also has better plane models in general, and unlike World of Warplanes, features actual historical planes unlike the latter which features planes that never really existed (they used blueprints for some of their models). As a game, War Thunder is better suited for depicting WWII combat despite being a more challenging game overall.

Mimo teoretycznie nieco innego podejścia do kwestii militariów, wyścig zbrojeń pomiędzy Gaijin (War Thunder) a Wargaming (World of Tanks) trwa w najlepsze. Tym razem obie firmy zdecydowały się na zmiany w silniku gry. Zobaczmy, jak to wygląda w praktyce. War Thunder Studio Gaijin w aktualizacji zdecydowało się na lekki lifting swojego silnika graficznego. Byłem bardziej niż ciekawy zmian, zwłaszcza że odstawiłem War Thundera na jakiś czas. Dlatego też z radością odpaliłem samoloty po raz kolejny i… …nie zauważyłem żadnej różnicy. Tak – żadnej żadnej. Szybkie przejrzenie informacji – aha, przerzuć się na wojska pancerne. Niechętnie, bo jak wiecie po poprzednim tekście, nie przepadam za nimi, przełączyłem na czołgi. Podczas ładowania bitwy nie zauważyłem jakichś przesadnie wielkich różnic z tym, co War Thunder oferował do tej pory. Jasne, lekko zmieniło się oświetlenie, ale to tylko tyle. Widoczne zmiany pojawiły się dopiero w ruchu. Wydaje mi się, że zwiększył się nieco zasięg rysowania roślinności (nie widać aż tak bardzo stopniowania). Do tego można zauważyć, że samo podłoże wygląda lepiej, gąsienice zachowują się bardziej realistycznie. Mimo to szału nie było do pewnego momentu. A tym momentem był deszcz. Efekty pogodowe wyglądają naprawdę świetnie. Deszcz, pozostające na polu bitwy kałuże, mgła – to wszystko prezentuje się wybornie. Oprócz tego aktualizacja zmieniła część dźwięków (duży plus) oraz dodała 20 nowych maszyn. Mimo wszystko, zmiany w silniku Dagor to raczej lifting niż rewolucja. Tej musimy szukać u konkurencji. World of Tanks Wyczekiwany przez wielu dzień, tj. aktualizacja wreszcie nastąpił i Wargaming z tej okazji przygotował dla nas prawdziwą bombę. Stareńki silnik graficzny odszedł w zapomnienie, gra przeniosła się na nowy, zwany enCore. Poświęciłem się i pobrałem dodatkowe X GB dla tekstur HD. Różnice pomiędzy starym a nowym silnikiem graficznym widać na pierwszy rzut oka, wystarczy wejść do garażu. Modele czołgów są dużo bardziej szczegółowe, sam pojazd otoczony jest naprawdę ładną zielenią (koniec ze smutnym hangarem… przynajmniej mam taką nadzieję). Nieco wydłużył się czas ładowania, ale jeśli masz dysk SSD to prawdopodobnie różnica nie będzie tak odczuwalna. Czas wejść do bitwy. Pierwsze wrażenie – szok i dezorientacja. Szok, ponieważ gra wygląda naprawdę świetnie. Szczegółowe modele pojazdów, fantastycznie wyglądające podłoże, roślinność, woda. A skąd dezorientacja? Z dwóch powodów. Po pierwsze: wraz ze zmianą silnika doszło do rebalansu wszystkich map, każda z nich została przekonwertowana do nowego standardu, pojawiły się nowe elementy w miejsce starych. Krótko mówiąc, mapy wyglądają na zupełnie nowe, trzeba się przyzwyczaić. Powód numer dwa – mapy wydają się dużo większe niż są w rzeczywistości. Wargaming zastosował tu dość prosty manewr, iluzję optyczną. Dzięki wprowadzeniu ogromnych, miejscami wręcz monumentalnych teł, samo pole bitwy wydaje się większe, przez co parę razy złapałem się na tym, że jadę po skraju mapy. Podobnie jak w przypadku War Thundera, tak w World of Tanks część zmian jest dostrzegalna w ruchu. Nieźle prezentują się zmiany w fizyce gry – od teraz większość krzaków przez które przejedziemy chwilowo się rozchyla (także podczas wystrzału), fajnie wygląda efekt przejazdu przez wodę. Świetnie wygląda efekt ciepłego powietrza, zwłaszcza na płonących wrakach. Oprócz tego wprowadzono takie smaczki jak zabrudzenie czy lekkie pokrycie śniegiem pojazdów w zależności od mapy. Fajnym bajerem jest też wbudowanie filtrów do gry – jeśli nie odpowiada nam domyślna kolorystyka to możemy ją po prostu zmienić. Chciałbym też zauważyć jedną rzecz – na minimalnych detalach WoT wygląda teraz nieco gorzej niż poprzednio, ale jest też pewien plus. Znacząco poprawiła się optymalizacja, gra zdecydowanie rzadziej traci na płynności i utrzymuje stałą liczbę klatek. Moje wrażenia Czy zmiany w silniku graficznym odcisnęły swoje piętno na rozgrywce? Wydaje mi się, że nie. Zmiany w War Thunderze są w gruncie rzeczy kosmetyczne, w ferworze bitwy prawdopodobnie nawet nie zauważymy różnicy. W WoTcie z kolei to kwestia przyzwyczajenia do nowego wyglądu. Tylko tyle i aż tyle. Prawdopodobnie na większość nowości w obu grach stali gracze i tak nie zwrócą uwagi. Z prostego powodu: podstawą rozgrywki jest strzelanie, a ogromną rolę pełni widoczność. W związku z tym spora część graczy i tak będzie grała na niższych ustawieniach graficznych (o czym pisałem TUTAJ). Dla kogo więc te zmiany? Odpowiedź jest prosta, nowa grafika ma przyciągnąć nowych graczy (bo wpada w oko) oraz tych, którzy już odeszli. To prosty mechanizm: “a z ciekawości zobaczę jak to wygląda” i część graczy zostaje/powraca. Nie da się również ukryć, że gry idą do przodu pod względem graficznym, choć już nie ma takich przeskoków jak kiedyś. Dlatego też twórcy obecnych produkcji nie mogą zostać z tyłu, muszą stopniowo poprawiać wygląd swoich produkcji. Przy czym, jak to w grach sieciowych, nie można przesadzić, gdyż część graczy gra jednak na słabszych komputerach (jak np. w WoTa). Z tego też powodu nie mam wątpliwości, że oba silniki, a zwłaszcza enCore, mają jeszcze wiele do pokazania i obie firmy stopniowo będą wprowadzać nowości. Podsumowanie Jeśli zapytacie mnie kto wygrał to “liftingowe” starcie to bez zastanowienia odpowiem: World of Tanks. Nowym silnikiem nadgonił lata, podczas których pozostawał daleko w tyle za War Thunderem. Obecnie War Thunder ma bardzo ładne efekty (pogodowe, wybuchy czy fizykę), ale już modele pojazdów stoją na porównywalnym poziomie, a mapy wyglądają zdecydowanie lepiej w produkcji Wargaming. Warto jednak zauważyć, że Gaijin nie może sobie pozwolić na znaczne poprawienie wyglądu otoczenia – w końcu mapy są o wiele większe od tych w WoT. nowe efekty wybuchów w WoT Jednak nie obecny wygląd, a przyszłość przemawia za silnikiem WoT. Stary silnik nie pozwalał na wprowadzanie nowych rozwiązań do gry, teraz powinno być to zdecydowanie prostsze. Powstaje również pytanie o pozostałe gry Wargaming – czy World of Warplanes (tak, to jeszcze żyje) i World of Warships również przesiądą się na enCore? Wydaje mi się, że niekoniecznie, ale zobaczymy co przyniesie przyszłość. W kwestii tego która gra jest lepsza: nadal podtrzymuje moje zdanie z poprzedniego tekstu. Na deser – zobaczcie jak oba silniki wyglądają w ruchu. Film niestety nie należy do mnie, nagrywane przeze mnie youtube z uporem maniaka zmieniał do jakości 720p, a w takiej dość słabo było widać co się dzieje. *źródło tła: youtube, podgląd filmu World of Tanks vs War Thunder – Which is more fun to play? autorstwa Late Game Rewiever The game is tailored to the needs of a mobile player who is used to short game sessions. That’s why in Blitz we’ve implemented 4-times smaller maps and 7x7 battles up to 7 minutes each (usually 3–5 minutes). We’ve also made a number of simplifications to make the game friendlier to new players, especially to those with no prior World of Publicystyka 18 kwietnia 2013, 11:59 W tym roku wojnę o serca wirtualnych pilotów stoczą gry War Thunder i World of Warplanes. Sprawdzamy, która z nich jest na razie faworytem w tym starciu. System ekonomiczny i rozwojuWirtualna ekonomia w World of Warplanes bazuje na trzech walutach – kredytach, punktach doświadczenia oraz złocie. Te pierwsze otrzymujemy za uszkadzanie celów naziemnych i zestrzeliwanie przeciwników. W trakcie walki gracze zyskują również punkty doświadczenia. Rozwój oparty jest na ulepszaniu samolotów i nabywaniu nowych za pośrednictwem odpowiedniego drzewka, unikatowego dla każdej nacji. Na zakup standardowych maszyn musimy wydać zarówno kredyty, jak i punkty doświadczenia. Każda z nich posiada własne drzewko doskonalenia, pozwalające ulepszać silnik, kadłub oraz uzbrojenie. Dostęp do kolejnych samolotów jest liniowy i pozyskanie następnego modelu wymaga najpierw odpowiedniego rozwinięcia poprzedniego. W World of Warplanes drzewko dostępu do nowych maszyn podzielone jest na trzy sekcje – dwie dla wszystkich oraz dodatkowa dla użytkowników Premium. Do tego wszystkiego dochodzi trzecia waluta w postaci złota. Możemy je zdobyć jedynie za pomocą mikropłatności oraz poprzez udział w turniejach, wydarzeniach i konkursach. Kruszec wydajemy na abonamenty zapewniające atrakcyjne bonusy. Da się też za niego kupić specjalną amunicję oraz w pełni rozwinięte samoloty premium, które nie są dostępne za pozostałe dwa typy waluty. Złoto pozwala również na nabywanie dodatkowych slotów w hangarze oraz punktów doświadczenia i kredytów. Pod względem ekonomii War Thunder jest prostsze od World of Warplanes i opiera się tylko na dwóch walutach – zdobywanych w trakcie rozgrywki srebrnych lwach oraz kupowanych za prawdziwe pieniądze złotych orłach. Trzymanie się realizmu historycznego mocno ograniczyło możliwość modyfikacji każdej maszyny, ale wynagradza to opcja zwiększania umiejętności pilotów. Tutaj również pozyskiwanie nowych samolotów wymaga posiadania poprzedniego modelu na liście. Drzewko rozwoju w War Thunder jest bardziej rozgałęzione i oferuje więcej modeli samolotów. Złote orły służą do odblokowywania maszyn specjalnych oraz nabywania srebrnych lwów. W sumie system ekonomiczny jest bardziej sprawiedliwy niż w World of Warplanes, gdyż został zrealizowany tak, że darmowy gracz może otrzymać dostęp do prawie całej zawartości i wszystkich opcji, o ile tylko poświęci zabawie wystarczająco dużo czasu. I like both tbh.. WoT is pretty fun to play very casually, but for a more competitive mindset.. the rng aiming/pen/damage is too frustrating. War Thunder feels way more serious/competitive and the progression is way more satisfying. War thunder is also way more f2p friendly. 5.
World of Warplanes ma to, czego wymagam od darmowej produkcji - nieskomplikowaną rozgrywkę i proste, przejrzyste zasady, które od razu się opanowuje. Wielkiej filozofii tu nie ma, o czym świadczy chociażby łatwe sterowanie. Samolotem poruszamy za pomocą duetu o nazwie "WSAD i myszka". Owszem, inaczej pilotuje się ciężkiego bombowca, a inaczej szybkiego i zwinnego myśliwca, ale nie musimy kończyć trzyletniego kursu pilotażu, by opanować maszyny na niebie, nawet jeśli te trochę się od siebie różnią. Wręcz przeciwnie - dwie, trzy rundy i radzimy sobie całkiem nieźle. Kluczem do pozostania na niebie jest zrozumienie jednej, nieskomplikowanej reguły - nie zgrywamy cwaniaka. wręcz nakazuje nam współpracę z innymi członkami zespołu. Trudno mówić tu o rozbudowanych taktykach, bo wystarczy, że będziemy trzymać się razem. Każdy samotny wypad kończy się przeważnie tak samo. Grupka dwóch lub trzech przeciwników bierze nas na celownik i szybko wysyła na ziemię. A to w World of Warplanes oznacza jedno - koniec rundy. Wówczas albo obserwujemy, jak radzą sobie nasi koledzy z drużyny, albo wracamy do hangaru, by usiąść za sterami innej maszyny. Sami przyznacie, że to proste i logiczne zasady, prawda? Jeśli je zaakceptujemy, to World of Warplanes potrafi sprawić frajdę. Lata się łatwo, a radocha z namierzenia wroga i zestrzelenia go, szczególnie na początku, jest spora. Naprawdę dobrze bawiłem się latając z kolegami, polując na przeciwników, otaczając ich i czekając, aż jeden z nich wpadnie w nasze sidła. Rundy są krótkie, dynamiczne, czasu na nudę nie ma: albo my ruszamy na łowy, albo sami stajemy się ofiarą, starając się uciec od pocisków przeciwników. Niestety zbyt często musimy omijać też samych rywali. Część z nich to urodzeni kamikadze i ich jedynym pomysłem na zniszczenie rywala jest... zderzenie się z nim. Trochę to wkurza, ale trudno mieć pretensje do twórców, że niektórzy lubią bawić się w ten sposób. Jest jeszcze jeden problem - takie beztroskie latanie i zabijanie przeciwników nie bawi w nieskończoność. Z czasem zaczynamy czuć lekką nudę. OK, niby w wielu grach robi się to samo, więc czepianie się World of Warplanes tego, że strzelamy do celów na niebie albo na ziemi byłoby lekkim nadużyciem. Tyle że niewiele zrobiło, byśmy o monotonni zapomnieli. Mapy są skromniutkie - nie tylko pod względem rozmiarów, ale i treści. Przydałoby się więcej obiektów, które można by było zniszczyć. Na ziemi niewiele się dzieje, a przecież grunt w grze o samolotach też jest ważny. W World of Warplanes dostajemy nudną makietę - słabo. Wargaming zamiast na jakość map, postawiło na ilość... maszyn i ich modyfikacji. Samolotów jest naprawdę sporo, a żeby je wszystkie odblokować i udoskonalić potrzebować będziemy wiele czasu. Jeżeli ktoś ma duszę zbieracza, to na pewno się ucieszy. Trzeba jednak przyznać, że nie wszyscy muszą przyjąć taktykę "zbierz je wszystkie" i mogą skupić się na ulepszaniu jednego "drzewka technologicznego". Wówczas World of Warplanes traci - bo tak naprawdę ma się niewiele powodów, by przy grze pozostać. World of Warplanes to gra free-to-play, ale z mikrotransakcjami. Drogę do odblokowania maszyn i modyfikacji można więc przyspieszyć wydając prawdziwe pieniądze. Podejrzewam, że większość z was zostawi portfel w spokoju i skupi się na samodzielnym odblokowywaniu bonusów. Za udział w bitwach i za osiągi nagradzani jesteśmy grową walutą oraz punktami doświadczenia. Te przeznaczamy na rozwój maszyn i ich ulepszanie. Kupowanie nowych "badań" odblokowuje kolejne maszyny w sklepie. Łatwo więc się domyślić, na czym polega rozgrywka - ciułamy punkty/pieniądze, by kupować coraz lepsze i mocniejsze samoloty. I coraz mocniejsze podzespoły. To system, który w każdej grze sprawdza się znakomicie, więc nic dziwnego, że i w World of Warplanes działa. "O kurczę - jeszcze trochę punktów doświadczenia i będę mógł kupić nowy samolot" - cóż, to wystarczy, żeby rozegrać dodatkową bitwę. Tym bardziej, że czasami musimy się też zastanowić: zainwestować w lepszą amunicję do samolotu, który już mam, czy zaoszczędzić (i liczyć się z mniejszą efektywnością w walce), by później kupić lepszy sprzęt. Coś za coś. Fajnie, że na początku gry punkty i kasa wpadają aż miło. Bałem się, że kupno nowej maszyny wiązać się będzie z godzinami zbierania, tymczasem na pierwszych poziomach naprawdę nietrudno o wizytę w sklepie i wyjście z pełnym koszykiem. Wystarczy powiedzieć, że mnóstwo "pieniędzy" dostajemy za sam udział w bitwie, a jak uda nam się coś zestrzelić - o, można poczuć się bogaczem. Nowe modyfikacje i badania (dzięki nim uzyskujemy dostęp do nowych maszyn) wpadają więc łatwo i szybko. Życie milionera kończy się na wyższych poziomach, bowiem z czasem ceny zaczynają rosnąć i trzeba poświęcić trochę czasu, by uzbierać niezbędną kwotę. World of Warplanes wygląda całkiem nieźle, choć na pewno trudno jest powiedzieć, że to piękna gra. Ale trzeba docenić to, że darmowe produkcje prezentują się solidnie. Dźwięk również brzmi prawidłowo, choć tutaj musieliby wypowiedzieć się wojenni weterani - według mnie jest OK. World of Warplanes to świetna gra dla... waszych ojców. Jest prosta, przy krótkich partyjkach wciągająca i wygląda całkiem nieźle, na dodatek zadowoli każdego, kto ekscytuje się samolotami z okresu II wojny światowej. Hardkorowi fani latania niestety dość szybko się znudzą i zaczną spoglądać w stronę konkurencji - a przecież na wirtualnym niebie znajdziemy jeszcze War Thunder. nie dało nam zbyt wielu argumentów na to, by latać akurat ich samolotami. Sporo maszyn i nieskomplikowany gameplay to jednak za mało. Solidny średniak, więc nie liczcie na fajerwerki. Warto jednak pamiętać, że to gra, która ciągle będzie rozwijana. Dziś mamy do czynienia ze szkieletem, z czasem dostaniemy również mięcho. Autorzy już zapowiedzieli nowe tryby i ciągłe dostarczanie nowych maszyn. Nawet jeśli dziś WoW nie bawi tak, jak powinien, to najprawdopodobniej warto będzie za jakiś czas do niego wrócić.
War Thunder czy World of Warplanes? - YouTube. http://bit.ly/17QjJsP - WAR THUNDERhttp://bit.ly/12r7paB - WORLD OF WARPLANESOd jakiegoś czasu w otwartej becie mamy dwa świetne tytuły
Testy wydajnościowe wersji beta gry World of Warplanes na karcie graficznej Radeon HD 7770. Nie raz i nie dwa informowaliśmy o dużym zainteresowaniu grą World of Tanks. Obecnie tytuł ten ma już 50 milionów graczy na całym globie. Producent gry ogłosił niedawno, że World of Tanks pobiło kolejny rekord Guinessa w kategorii „Największa ilość graczy grających jednocześnie na pojedynczym serwerze”. Tymczasem producent, czyli firma Wargaming pracuje nad dwiema kolejnymi produkcjami, utrzymanymi w klimacie World of z nich jest World of Warships, czyli pojedynki okrętów, a drugą World of Warplanes. World of Warplanes z powierzchni ziemi przenosi nas w przestworza i sadza za sterami samolotów grze uda się powtórzyć sukces World of Tanks? To już pokaże czas. Gra na razie znajduje się w fazie zamkniętych testów beta, jednak zaproszenia rozdawane są pełnymi garściami, więc każdy zainteresowany z pewnością otrzymał już dostęp do sprawdzić działanie gry, wykorzystaliśmy kartę graficzną za rozsądną cenę, czyli Radeona HD 7770. Ceny tej karty z niższego segmentu średniego zaczynają się już od 400 testach wykorzystaliśmy następującą platformę testową:procesor:AMD FX-8350płyta główna: Gigabyte GA-990X-UD3RAM: Corsair Vengeance 2 x 8GB 1866 MHz CL9karta graficzna:VTX Radeon HD 7770 1 GBdysk:Kingston SSDNow V200+ 128 GBsystem: Windows 7 SP1 64-bitsterowniki: Catalyst beta 7World of Warplanes beta - 1920 x 1080[kl./s] Bardzo niskie 95 60 Niskie 84 52 Średnie 73 43 Wysokie 47 30 Bardzo wysokie 39 26 średnie klatki na sekundę minimalne klatki na sekundęTesty przeprowadzaliśmy na mapie Port. W każdych ustawieniach test przeprowadzony był trzykrotnie, a wyniki uśredniliśmy. Należy przypuszczać, że wyniki tej wersji bety będą bardzo zbliżone do pełnej wersji gry, o ile producent nie zdecyduje się na wprowadzenie do silnika graficznego nowych pamiętać, że wyniki testów gier sieciowych nie są tak dokładne jak produkcji dla pojedynczego gracza i są obarczone większym marginesem błędu. Stworzenie warunków potrzebnych do powtarzalnego testu online jest trudne, a często działania gier MMO może zależeć również od rodzaju mapy i ilości graczy biorących udział w informacja własna I'm currently a World of Warplanes player and would like to know if there is any reason I should start playing this or if it isn't worth my time. 로그인 상점 홈 탐색 대기열 찜 목록 포인트 상점 뉴스 통계 Białoruskie studio Wargaming konsekwentnie buduje swoją wizję elektronicznej II wojny światowej. Olbrzymi sukces przyniosło mu World of Tanks, gra w której dziesiątki milionów graczy walczą ze sobą skryci za potężnymi pancerzami kultowych czołgów, takich jak tygrys, sherman czy T-34. World of Tanks szturmem zdobyło rynek darmowych drużynowych gier wieloosobowych i bazując na jego sukcesie twórcy postanowili zająć się dwoma pozostałymi rodzajami sił zbrojnych, w których główną rolę odgrywają maszyny. Na skupiające się na bitwach morskich World of Battleships przyjdzie jeszcze poczekać, ale druga gra z wojennej trójcy już zadebiutowała - każdy może sprawdzić, jak się sprawują samoloty w World of Warplanes, oczywiście także za darmo. Spitfire na start! Miłośnicy awiacji z czasów II wojny światowej znajdą tutaj dokładnie to, czego się spodziewają, czyli klasyczne samoloty niemieckie, rosyjskie, amerykańskie, brytyjskie i japońskie. W tym momencie jest ich w grze około stu, ale ta lista z pewnością będzie się wydłużała w miarę jak autorzy będą aktualizowali i wzbogacali grę. Nie ma więc co narzekać, że w tym momencie nie ma jeszcze niektórych maszyn, takich jak Focke-Wulf Fw 190, Hawker Hurricane czy P-47 Thunderbolt - z pewnością dołączą one wkrótce do obecnych już Messerschmittów Bf 109, spitfire'ów, mustangów, jaków i zer. Trochę zaskakujący jest jednak zupełny brak samolotów bombowych... choć szybko się okazuje, że w sytuacji, gdy gra skupia się na widowiskowych powietrznych pojedynkach, ciężkie czterosilnikowe fortece, takie jak Lancaster czy B-17, nie byłyby w swoim żywiole. Zamiast nich mamy spory wybór ciężkich dwusilnikowych myśliwców, jak beaufighter czy Bf 110, oraz właściwych dla Rosjan szturmowców, takich jak legendarny Ił-2. To one zajmują się atakowaniem celów naziemnych, bo nie samymi pojedynkami myśliwców World of Warplanes żyje. Czołgi ze skrzydłami W World of Warplanes zastosowano sprawdzony schemat rozgrywki, znany już z World of Tanks. Dwie drużyny po piętnastu graczy stają naprzeciw siebie i wygrywa ta, która zniszczy wszystkich przeciwników. Można także osiągnąć zwycięstwo poprzez skuteczne zbombardowanie celów naziemnych należących do wroga, takich jak magazyny czy hangary, przy jednoczesnym niedopuszczeniu, by ów wróg zrobił to samo z naszymi budynkami. Na początku jednak, gdy samoloty nie są jeszcze uzbrojone w potężne działka, a i bomb nie mogą przenosić zbyt wiele, bitwy rozstrzyga się zestrzeleniami. Dopiero później, na wyższych poziomach, część graczy skupia się na atakowaniu celów na ziemi, druga część na ich obronie, a trzecia, miejmy nadzieję, na polowaniu na szturmowce przeciwnika. Bandyci na dwunastej! Podobnie jak w World of Tanks bitwy są tu krótkie. W zasadzie nie zdarza się, by trwały więcej niż dziesięć minut, a większość rozstrzyga się po pięciu. Dla niektórych graczy kończą się jeszcze szybciej. W momencie gdy nasz samolot zostaje zestrzelony, a może to nastąpić i po trzydziestu sekundach, jeśli mamy pecha, możemy tylko obserwować nadal latających kolegów... lub też wyjść do hangaru i rozpocząć kolejną bitwę w innej naszej maszynie! A gdy ją skończymy, nasz poprzedni samolot już będzie czekał, naprawiony i z uzupełnioną amunicją. Wszystko działa właśnie tak jak w World of Tanks, choć oczywiście same bitwy wyglądają zupełnie inaczej. Nie ma zasadzek w krzakach, pojedynków strzeleckich przez całą mapę i podchodów z wykorzystaniem terenu. Rozgrywka jest dużo bardziej dynamiczna, głównie z racji tego, że samolot to jednak nie czołg i przyczaić się w gęstwinie nie może. No, chyba że mowa o gęstych chmurach. Generalnie jednak cały czas jesteśmy w ruchu i walka ma charakter o wiele szybszy i manewrowy. Dużo więcej zależy też od osobistych umiejętności gracza. Mówiąc w uproszczeniu, w World of Warplanes mniej ważne jest to, jakim samolotem się leci, a bardziej to, jak się leci. W odróżnieniu od World of Tanks, w którym pewnych pojedynków w zasadzie nie da się wygrać, na przykład z uwagi na dysproporcje między czołgami lekkimi a ciężkimi, w World of Warplanes każdy może zestrzelić każdego, jeśli tylko ma szczęście i przechytrzy lub wymanewruje przeciwnika. O wiele większą rolę odgrywa także współpraca drużynowa - pewnie dlatego, że najłatwiej jest zestrzelić przeciwnika, który goni właśnie naszego kolegę i niespecjalnie zwraca uwagę na własne bezpieczeństwo. Zwyczajnie opłaca się współpracować, wzajemnie się osłaniać i... wypuszczać mniej sprytnych kolegów na wabia, a potem spokojnie zajmować się tymi wrogami, którzy połkną przynętę. Lotnicze flaki z olejem Niestety, choć bitwy w teorii są ciekawsze, bardziej wymagające i jednocześnie bardziej sprawiedliwe niż w World of Tanks, to w praktyce okazuje się, że o wiele szybciej nużą. Głównie z powodu monotonii. Z jednej strony wszystkimi samolotami, nawet tymi cięższymi, lata się podobnie. Z drugiej, postępujące zmęczenie wywołuje fakt, że akcja rozgrywa się w środowisku, które ciągle jest takie samo. Owszem, rozgrywki toczą się na wielu mapach, ładnych i klimatycznych, ale różnice między nimi sprowadzają się do tego, jak wygląda to, co jest pod nami. Taktyka i nasze zachowanie się w kolejnych bitwach są zawsze takie same, przez co zlewają się one w rutynowy i nużący ciąg. Może gdyby w zależności od mapy zmieniały się warunki zwycięstwa, bądź też większą rolę odgrywały przeszkody terenowe, wymuszające konkretne zagrywki, jak w World of Tanks... ale niestety, nie ma to miejsca. I World of Warplanes zmienia się w marsz od jednej do drugiej dokładnie takiej samej bitwy, co szybko przestaje ekscytować. Kupię okazyjnie działko Na szczęście gra ma inne metody, by utrzymać gracza przy sobie. Podobnie jak w World of Tanks, w kolejnych bitwach zarabiamy na lepsze wyposażenie naszych samolotów, a także, w dalszej perspektywie, na nowe, bardziej zaawansowane maszyny z wyższych poziomów. Odblokowanie nowych działek, silnika bądź bomb jest satysfakcjonujące i emocjonujące, a zakup nowego samolotu jeszcze lepiej motywuje do grania. Szkoda tylko, że to granie okazuje się być takie mozolne i nieciekawe w porównaniu choćby do tego, co oferuje World of Tanks. Co gorsza, World of Warplanes ma też bezpośredniego konkurenta - War Thunder, który to rywal, co przykro stwierdzić, przewyższa grę Wargaming pod każdym względem. Jest tam więcej samolotów i trybów, i to wszystko również za darmo. Co więcej, War Thunder ma opcję bardziej zaawansowanej rozgrywki z realistycznymi ustawieniami prawdziwego lotniczego symulatora, a World of Warplanes to jednak tylko zwykła gra zręcznościowa z bardzo uproszczonym modelem lotu. To prawda, że dzięki temu każdy może się w nią bawić, nawet jeśli do tej pory nigdzie i niczym nie latał... Ale też z drugiej strony, gra jest płytsza i na dłuższą metę nie ma w niej nic do odkrycia, nie ma potencjału do stałego doskonalenia i poznawania nowych arkanów. W zasadzie jedyne co przy niej trzyma, to zabawa w odblokowywanie kolejnych samolotów. A te niestety są wszystkie dość podobne, o czym już wspominałam - różnice między zwykłymi myśliwcami a szturmowcami, jeśli chodzi o rozgrywkę, są daleko mniejsze niż te w World of Tanks, gdzie naprawdę inaczej gramy czołgami lekkimi, średnimi i ciężkimi, nie mówiąc już o niszczycielach czołgów czy artylerii samobieżnej. Struś, czyli nielot World of Warplanes, po zważeniu wszystkich za i przeciw, ma marne szanse na powtórzenie sukcesu World of Tanks. Czy to z uwagi na błędne decyzje, brak doświadczenia w projektowaniu symulacji lotniczych czy jakieś inne niedostatki, fakt jest faktem, że Wargamnig tym razem zaserwowało nam grę słabszą niż poprzednia. Samoloty bawią przez kilka dni, ale zaskakująco szybko pojawia się nuda i brak chęci do dalszej zabawy. Pewnie dlatego też w World of Warplanes gra zdecydowanie mniej ludzi niż w World of Tanks teraz, ale również niż w World of Tanks dwa lata temu, gdy gra była jeszcze relatywnie mało znana i dopiero się rozwijała. Większość fanów lotniczych klimatów gra w lepszego War Thunder, a miłośnicy czołgów pozostają przy swojej grze, o wiele bogatszej i ciekawszej niż World of Warplanes. Tym razem Wargaming się nie popisało. Trzymajmy kciuki, by World of Battleships okazało się być projektem bardziej udanym... 7/10 + kultowe samoloty z II wojny światowej + sprawiedliwa rozgrywka + nacisk na osobiste umiejętności i drużynową współpracę + ładna oprawa graficzna + odblokowywanie nowych zabawek wciąga - na dłuższą metę bitwy są nudne - mniej różnorodne niż World of Tanks - zbyt uproszczony model lotu YxPii.
  • epos9yl9mh.pages.dev/71
  • epos9yl9mh.pages.dev/87
  • epos9yl9mh.pages.dev/72
  • epos9yl9mh.pages.dev/12
  • epos9yl9mh.pages.dev/60
  • epos9yl9mh.pages.dev/53
  • epos9yl9mh.pages.dev/56
  • epos9yl9mh.pages.dev/63
  • co lepsze world of warplanes czy war thunder